Jak wiadomo, przed meczem baseballowym każda drużyna musi wybrać 9 pałkarzy do swojego lineupu i ustawić ich w kolejności. Odpowiedzialny za to jest menadżer zespołu. Logiczne jest to, że na początku lineupu będą najlepsi pałkarze, aby to oni mogli mieć najwięcej podejść. Często więc najlepszy pałkarz ekipy odbija tuż przed lub tuż po drugim najlepszym. Stąd wzięło się słowo "protekcja" w baseballu. Lecz o co w tym wszystkim chodzi? W baseballu mamy drużyny, w którym nie ma żadnych wątpliwości co do tego kto jest najlepszym pałkarzem. W przypadku Miami Marlins będzie to Giancarlo Stanton, dla Cincinnati Reds Joey Votto, dla Los Angeles Angels Mike Trout, a dla Washington Nationals Bryce Harper. Przeciwnicy bardzo obawiają się tych pałkarzy. Wiedzą, że piłka rzucona w środek strike zonu raczej zostanie przez nich "zniszczona". Dlatego miotacze wolą być ostrożni, kiedy toczą pojedynek z najlepszymi pałkarzami w grze. Wolą rzucać dużo piłek poza strike zone ryzykując tym walka niż rzucać piłki w strike zone ryzykując tym Home Runa. Jednak miotacz potrzebuje outów, musi więc być agresywny ze swoimi rzutami i atakować nimi strike zone. Często więc jest takie podejście wobec słabszych pałkarzy. Lecz właśnie, co jeżeli lineup składa się z samych dobrych pałkarzy? No i o to właśnie chodzi w protekcji. Jeden świetny pałkarz mało zdziała bez pomocy kolegów. Jednak w tej definicji protekcją jest tylko jeden gracz. Mówi się, że protekcją Mike Trouta jest Albert Pujols, albo że protekcją Bryce'a Harpera jest Anthony Rendon. Miotacze mają świadomość tego, że po wielkim gwiazdorze jest kolejny świetny pałkarz. Dlatego w takich przypadkach przeciwnicy cześciej agresywnie atakują strike zone w pojedynku z najlepszym pałkarzem. Jednak czy to ci zawodnicy, których zwie się "protekcją" powiększają wartość gwiazdy? Moim zdaniem wcale tak nie jest. Choć zdobędzie większą ilość RBI i drużyna zdobywałaby więcej runów, gwiazdor nie staje się przez to lepszym. Każdy pałkarz jest odpowiedzialny tylko za swoje odbijanie. Jeżeli w inningu najlepszy pałkarz dostanie się na bazę przez walka, ale drużyna nie zdobędzie żadnego runa, czy to wtedy byłaby jego wina? Mógł przecież zaliczyć Home Runa! Jednak warto tutaj zadać pytanie : Kto jest odpowiedzialny za te 3 outy? Koledzy z ekipy gwiazdora, którzy nie zdołali się dostać na bazę. Gdyby istniał gracz, który potrafiłby zdobywać walka z każdym podejściem, byłby najlepszym pałkarzem w lidze. Wyobraźmy sobie lineup z 9 takimi graczami. Tacy pałkarze zdobywaliby nieskończenie wiele runów. Dlatego moim zdaniem gracze ofensywni powinni skupić się na tym, by dostawać się na bazę. Nie powinni oni próbować na siłę wybijać piłkę poza boisko. Miotacze zauważą to i będą dalej rzucać poza strike zone, a taki pałkarz będzie gromadził dużą ilość strikeoutów. Moim zdaniem kluczem w podejściu dla pałkarza jest to, czy dostanie się na bazę i na tym powinien się najbardziej skupić.

Lubię grę ofensywną Joey Votto. Gracz jest najlepszym pałkarzem Cincinnati Reds. Ekipa ta poza Kanadyjczykiem nie ma zbyt wiele przyzwoitych graczy. Dlatego kibice Reds liczą na to, że to Votto będzie tym, który poprowadzi drużynę do wielu wygranych. Jednak od 2013 nie zdołała się ani razu dostać do Postseason i Joey często jest krytykowany za "słabe dowództwo". Ponieważ to na nim spoczywa "presja lidera", kibice krytykują go za to, że za często zdobywa walki w sytuacjach, gdzie ktoś znajduje się na drugiej czy trzeciej bazie. Jednak Votto nie zamierza robić zamachu, gdy piłka nie leci w kierunku strike zone. Chce być cierpliwy i swój zamach zacznie robić dopiero wtedy, gdy piłka leci w pobliżu środka strike zone. Oczywiście miotacze będą starali się atakować rogi strike zone i wtedy będzie trzeba zrobić zamach, gdy piłki będą trochę cięższe do odbicia. Co prawda gra Votto nie przynosi wielkiego efektu w takiej drużynie jak Cincinnati, jednak żadna świetna ofensywa nie jest oparta na jednym zawodniku. Wystarczy spojrzeć na lineupy najlepszych ofensyw w lidze.

Każdy pałkarz tam gra na przyzwoitym poziomie, wystarczy spojrzeć na zeszłoroczne Cubs, Red Sox czy Blue Jays. Tam gwiazdorzy mają więcej do powiedzenia też dlatego, że dostają więcej podejść. To nie "protekcja" , lecz cała ekipa wpływa na to czy drużyna odniesie sukces ofensywny. Za to nie jest odpowiedzialny tylko jeden Joey Votto. Przecież Billy Hamilton, Zack Cosart, Devin Mesoraco, Adam Duvall i reszta pałkarzy także dostają pieniądze za to, by grać w lineupie. Pozatym Reds nie mają zamiaru go wymieniać, podpisali z nim przecież ogromny kontrakt w 2012 wart ponad 200 mln dolarów. Drużyna wie o tym, że jest bardzo wartościowym zawodnikiem. Więc jeśli miotacze swoją grą oferują walki, należy się nimi częstować.

W przeszłości Barry Bonds czesto dostawał automatyczne walki, gdyż miotacze bali się go. Robili to nawet wtedy, gdy bazy były zapełnione. Jednak Bonds miał lepsze statystyki niż którykolwiek pałkarz w dzisiejszych czasach. Obecnie nie ma żadnego zawodnika ofensywnego, który w trakcie całego sezonu potrafiłby dostawać się na bazę w przynajmniej 50% swoich podejść. Barry Bonds w swoich najlepszych latach dokonywał tego, jego najwyższe OBP wynosiło 609 w 2004. Gracz miał 232 walków w porównaniu do 41 strikeoutów. Pozatym, z tych 232 aż 120 były automatyczne. Ten sezon był niesamowity w wykonaniu tego byłego zawodnika. Co ciekawe, można uznać, że miał niezłą "protekcję" w pierwszobazowym J.T Snow, który OPS na poziomie 958 w 2004. Mimo wszystko dostawał automatyczne walki. Jednak teraz wszyscy obecni pałkarze częściej zdobywają out w swoich podejściach. Miotacze więc nie mają dużo powodów, by komukolwiek dawać automatyczne walki. Nie jest to zbytnio opłacalne, szczególnie w przypadkach, kiedy następny pałkarz nie jest o wiele gorszy. I to jest kolejna rzecz, na którą się wskazuje, jeżeli mówi się o wartości protekcji. Jednak gdyby Mike Trout czy Bryce Harper zaliczaliby jeszcze lepsze sezony ofensywne niż dotychczas, mogliby zdobywać więcej automatycznych walków. I wtedy nie byłoby gracza, który mógłby dorównywać im poziomu.

Nawet Kris Bryant mógłby być automatycznie przepuszczany na pierwszą bazę, gdyby miał OPS powyżej 1400, tak jak Bonds w 2004. Pamiętajmy, że Kris gra przecież dla Chicago Cubs, gdzie jest wiele innych utalentowanych graczy jak Rizzo, Zobrist, Schwarber i wiele innych. Gdyby natomiast Bryant grał jak Bonds w 2004, ofensywa zdobywałaby dzięki temu jeszcze więcej runów, Kris dostawałby się częściej na bazę i Rizzo miałby więcej okazji do tego, by zdobywać RBI. Także podsumowując to wszystko, protekcja moim zdaniem nie istnieje. Następny pałkarz nie może podnieść wartości gwiazdora ekipy. Oczywiście im lepsza drużyna, tym większy jest efekt gry najlepszego zawodnika. Jednak na to wpływa jednakowo cały lineup, a nie tylko gracz "protekcja". Wolałbym ustawić gwiazdora z 8 przyzwoitymi graczami niż z 1 świetnym i 7 słabymi. Pozatym miotacze są maksymalnie skupieni na tym, by wyoutować każdego pałkarza bez znaczenia na to, czy to Kris Bryant, Anthony Rizzo, Wilson Contreras czy Albert Almora Jr. Oczywiście niektórzy stosują swoje strategie na podstawie tego, jakie są statystyki tych pałkarzy. Jednak to, że wzbudzasz strach wśród przeciwników także wpływa pozytywnie na twoją wartość. Można dzięki temu częściej dostawać się na bazę, miotacz będzie rzucał daleko od środka strike zone ryzykując tym walka. Moim zdaniem protekcja jest mitem, który powinien zostać obalony. A co wy o tym sądzicie? Czy waszym zdaniem istnieje coś takiego jak protekcja? Komentujcie poniżej!

 

 Tylko zalogowani użytkownicy mogą brać udział w dyskusji na portalu mlb.com.pl. Zaloguj się