Sezon zasadniczy skończył się w tym tygodniu, a przed nami najciekawszy miesiąc rozgrywek w trakcie, którego najlepsze zespoły wałczą w rozgrywkach playoff. W tym roku rywalizacja jest niezwykle zacięta, a już pierwsze spotkania dostarczyły nam wiele kontrowersji i sensacyjnych rozstrzygnięć. Pomimo tego, że kilka czołowych zespołów niespodziewanie nie zakwalifikowało się do rozgrywek posezonowych rywalizacja jest naprawdę pasjonująca, a obecność kilku nowych drużyn sprawia, że przyglądamy się jej z jeszcze większym zaciekawieniem. Spróbujmy wiec przeanalizować to, co może się wydarzyć w najbliższych meczach oraz podsumować to, co wydarzyło się w dotychczas rozegranych.

Tegoroczne rozgrywki posezonowe tradycyjnie rozpoczęły się pojedynkami między zespołami, które zdobyły dzikie karty. Baltimore Orioles pokonali na wyjeździe Texas Rangers wykorzystując ich bardzo słabą postawę na własnym boisku i awansowali do następnej rundy gdzie spotkają się z NY Yankees. Porażka w takim spotkaniu faworyzowanych Rangers może się zdarzyć, ale jej styl wzbudził duży niesmak wśród kibiców klubu z Arlington. Josh Hamilton nie zaliczył żadnego uderzenia i po spotkaniu został po raz pierwszy w karierze wybuczany przez miejscowych fanów. Hamilton poczuł się bardzo urażony całym zajściem, po którym stwierdził, że co prawda Rangers mają prawo pierwszeństwa w negocjacjach na temat odnowienia jego kontraktu, ale on sam planuje rozmawiać także z innymi drużynami. Do tej pory Hamilton zaznaczał, że nigdzie nie ma zamiaru się ruszać, chcąc pozostać w Texasie do końca swojej kariery. Przyszłość pokaże, w jakiej drużynie Hamilton będzie występował w nadchodzącym sezonie, ale wygląda na to, że w tej chwili raczej nie będą to Rangers. Zawodnik chyba potrzebuje nowego impulsu, a kibice także sa już zmęczeni obecnością zawodnika w klubie oraz jego kolejnymi wybrykami. Być może kiedy opadną emocje po przegranym sezonie obydwie strony dojdą jednak do porozumienia.

Aktualni mistrzowie St. Louis Cardinals rozpoczęli tegoroczne playoffy od wyjazdowego zwycięstwa w meczu przeciwko Atlanta Braves. Obrona tytułu będzie bardzo trudna, ale Cardinals udowodnili, że nie należy ich lekceważyć, ponieważ we wspomnianym spotkaniu pokazali duża klasę odrabiając dwupunktową stratę z początkowej fazy spotkania. W trakcie ósmej zmiany spotkania doszło do niesamowitego zamieszania na boisku, kiedy to sędziowie zastosowali INFIELD FLY RULE. Decyzja była niekorzystna dla Braves, którzy w ten sposób stracili szanse na zdobycie punktów. Coach klubu z Atlanty – Fredi Gonzalez – stoczył prawdziwy słowny pojedynek z sędziami, którzy ostatecznie nie zmienili swojej decyzji. Wzburzona publiczność zaczęła na boisko rzucać plastikowe butelki z napojami, co zdarzyło się po raz pierwszy w historii MLB. Emocje były ogromne, ale zwycięstwa klubu z St. Louis nie można uznać za szczęśliwe. Nie zmienia to jednak faktu, że Braves po tym meczu mają sobie wiele do zarzucenia. Po pierwsze klub z Atlanty popełnił az trzy błędy własne, które przełożyły się na stratę dwóch punktów. Po drugie Braves wypuścili prowadzenie z rąk, a później trzykrotnie nie wykorzystali sytuacji mając pałkarzy na drugiej i trzeciej bazie przy dwóch autach na koncie. W siódmej, ósmej i dziewiątej zmianie za każdym razem reliefers Cardinals wychodzili z opresji, a największy w tym udział miał closer Jason Motte, który zakończył bez straty punktów ósmy i dziewiąty inning. Nie najlepszy mecz rozegrał kończący karierę Chipper Jones, który zaliczył zaledwie 1 z 5 uderzeń oraz popełnił kluczowy błąd, dzięki któremu Cardinals wyszli na prowadzenie. W następnej rundzie rywalami klubu z St. Louis będą Washington Nationals.

Pierwszą półfinałową parę Ligi Amerykańskiej tworzą Detroit Tigers oraz Oakland Athletics. Ci ostatni w tych rozgrywkach zadziwiają wszystkich swoją wysoką formą, awansując do rozgrywek playoff kosztem faworyzowanych Texas Rangers oraz LA Angels. Wydaje się jednak, ze Athletics w konfrontacji z Detroit Tigers sa bez szans. Tigers dysponują lepszą ofensywa, która opiera się Miguelu Cabrerze oraz Prince Fielderze. Liderzy Athletics, czyli Yoenis Cespedes oraz Jose Reddick, w ostatnich spotkaniach sezonu zasadniczego trochę obniżyli loty, a przy braku wsparcia kolegów z drużyny wydają się być na przegranej pozycji. Rotacja Tigers z Justinem Verlanderem także jest o wiele lepsza i co ważniejsze bardziej doświadczona niż rotacja Athletics. Doug Fister, Max Scherzer, Anibal Sanchez oraz wspomniany Verlander przynajmniej na papierze nie powinni dać większych szans Jarrodowi Parkerowi, Tommy Milone, Brettowi Andersonowi oraz A.J. Griffin. Pierwsze spotkanie tych zespołów przebiegało pod dyktando Tigers, którzy spokojnie wygrali 3 do 1. Zobaczymy jak będzie w kolejnych pojedynkach, ale do dalszej fazy rozgrywek moim zdaniem awansuje ekipa z Detroit i to bez większych problemów. Athletics maksymalnie ugrają jedno spotkanie.

Drugą parę tworzą NY Yankees oraz Baltimore Orioles. Tutaj rywalizacja powinna być o wiele bardziej wyrównana, a Orioles zdołali już pokazać eliminując Texas Rangers, że sa zespołem, który z pewnością nie spali się nerwowo przed tymi pojedynkami. Dużo będzie zależało od dwóch pierwszych spotkań, które zostaną rozegrane w Baltimore. Orioles muszą wygrać, co najmniej jedno z nich, a jeżeli obydwa spotkania zakończą się ich porażką, wtedy wynik tej rywalizacji wydaje się być rozstrzygnięty. Największą niewiadomą w skaldzie ekipy z Baltimore jest jej rotacja, która nie należy do najlepszych. Jason Hammel, Joe Saunders, Chris Tillman oraz Wei-Yin Chen potrafią zagrać bardzo dobrze, ale również kompletnie się pogubić tracąc wiele punktów już w początkowej fazie spotkania. C.C Sabathia, Hiroki Kuroda, Andy Pettitte oraz Phil Hughes nie grają już na takim poziomie jak dwa sezony temu, ale z pewnością sa o wiele bardziej przewidywalni w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Poza tym każdy z tych miotaczy rozegrał więcej spotkań w playoff niż cała rotacja Orioles razem wzięta. Ofensywa klubu z Baltimore wydaje się w tym momencie grać na sto procent swoich możliwości, a atak Yankees w dalszym ciągu nie pokazał wszystkiego, na co go stać. Z drugiej strony Mark Teixeira oraz Alex Rodriguez nie błyszczeli przez cały sezon, dlatego ciężko od nich oczekiwać, żeby nagle zaczęli grac lepiej w playoff. To co daje nadzieje Orioles to także historia tegorocznych pojedynków pomiędzy tymi zespołami. Yankees nie potrafili sobie z reguły z nimi dać rady, a pojedynki zazwyczaj były niesamowicie zaciekłe. Nie zmienia to faktu, że Yankees w tej serii są faworytami, którzy powinni awansować do następnej rundy. Zapowiada się ciekawe piec spotkań, które powinny przynieść sukces nowojorczykom, przy czym wygrana Orioles nie będzie żadną niespodzianką.

W półfinale Ligi Narodowej zmierzą się SF Giants oraz Cincinnati Reds. Pierwszy pojedynek wygrali Reds wykorzystując słabość w ofensywie tego dnia Giants. Wygrana, chociaż bardzo ważną została okupiona stratą najlepszego miotacza Reds - Johnnego Cueto, który odniósł kontuzje pleców. W tej chwili nie wiadomo jak długo potrwa przerwa zawodnika, ale jeżeli nie będzie mógł on już wyjść na boisko w tej serii, jego nieobecność może się okazać kluczowa dla tej rywalizacji. Przed urazem Cueto rotacja Giants i tak miała już przewagę nad rotacją Reds. Pierwsze spotkanie tego nie potwierdziło, ponieważ słabiej zaprezentował się Matt Cain, ale na dłuższym dystansie przewaga może się uwidocznić. Wspomniany Cain, Madison Bumgarner, Tim Lincecum oraz Barry Zito to lepsi i bardziej doświadczeni zawodnicy niż Cueto, Mat Latos, Homer Bailey oraz Bronson Arroyo. Klasą miotaczom Giants dorównują jedynie Cueto oraz Latos, a kiedy na boisku pojawią się Bailey oraz Arroyo Giants mogą zacząć punktować. Jeżeli chodzi o ofensywę to tutaj przewagę mają Reds prowadzeni przez Brandona Phillipsa, który jest w życiowej formie. Oprócz niego w składzie sa jeszcze Joey Votto, Ryan Ludwick oraz Jay Bruce, którzy potrafią punktować seryjnie. Giants mają doskonałych Bustera Poseya oraz Pablo Sandovala, którzy przy wsparciu Huntera Pence potrafią rozbić każdy zespół. Ich problemem jest to, że zdarzają im się spotkania, w których nie punktują, a wtedy Giants sa bezsilni, ponieważ pozostali zawodnicy nie prezentują takiego poziomu. Potwierdziło to pierwsze przegrane spotkanie i na drugi tak słaby występ w ataku Giants nie mogą już sobie pozwolić. Rywalizacja wyjątkowo wyrównana, która wygrać mogą obydwa zespoły. Jeżeli kontuzja Cueto okaże się niegroźna wygrają Reds, jeżeli nie wyjdzie już na boisko górą będą Giants.

Kolejną parę tworzą Washington Nationals oraz St. Louis Cardinals. Najlepszy zespól sezonu zasadniczego, czyli Nats kontra aktualni mistrzowie, czyli Cardinals. Rywalizacja na pierwszy rzut oka powinna przebiegać pod dyktando Nats, ale Cardinals także mają swoje atuty. Gracze z Washingtonu do tej nie grali w rozgrywkach playoff i dla większości z nich będzie to pierwszy taki występ w karierze. Zespół jest młody i w tej konfrontacji będzie zbierał doświadczenie, którego Cardinals mają bardzo dużo. Jeżeli ekipa z St. Louis dobrze rozpocznie tą rywalizację, seria może niespodziewanie się zakończyć dla nich korzystnie. Aby tak się stało ofensywa Cardinals będzie sobie musiała poradzić z Gio Gonzalezem, Jordanem Zimmermannem, Edwinem Jacksonem oraz Rossem Detwilerem na górce. Nats w tej rundzie nie planują korzystać z usług Stephena Strasburga, ale i tak wydają się mieć więcej atutów niż Kyle Lohse, Adam Wainwright, Jamie Garcia oraz powracającym po kontuzji Chris Carpenter. W ofensywie Cardinals powinni mieć mała przewagę, prowadzeni przez Matta Hollidaya oraz Carlosa Beltrana. Po stronie Nats Adam LaRoche, Ryan Zimmerman oraz Micheal Morse będą musieli się wzbić na wyżyny swoich umiejętności, żeby Nationals mogli nawiązać wyrównaną walkę. Nie przekreślam tutaj szans Cardinals, tym bardziej że jest to zespół, którego wartość rośnie z każdym spotkaniem, ale wszystkie karty w reku mają Nationals. Jeżeli wytrzymają ciśnienie, a ich rotacja będzie grala na takim poziomie jak w sezonie regularnym Cardinals są bez szans, w przeciwnym wypadku wynik rywalizacji jest otwarty. Ważne będzie pierwsze spotkanie, które może ustawić wynik tej rywalizacji. Moim zdaniem może dojść do niespodzianki i Cardinals awansują w pięciu spotkaniach.

Zobaczymy, jaki przebieg będą miały spotkania pomiędzy tymi zespołami, ale na pewno będą one niezwykle emocjonujące. Tigers oraz Yankees powinny zagrać w finale Ligi Amerykańskiej, a rywalizacja w Lidze Narodowej wydaje się być o wiele bardziej wyrównana. Mimo wszystko stawiam na Giants oraz Cardinals, ponieważ są to zespoły, które mają niesamowity charakter, dzięki któremu ich poziom gry w najważniejszych momentach sezonu wchodzi na wyższy poziom. Poza tym są to drużyny doświadczone, a to w playoff liczy się najbardziej. Niespodzianki zawsze się zdarzają, dlatego ciekawy jestem, którego z faworytów pożegnamy najszybciej.

 

 Tylko zalogowani użytkownicy mogą brać udział w dyskusji na portalu mlb.com.pl. Zaloguj się