Ostatnia Analiza wywołała trochę kontrowersji. Wiele osób się ze mną nie zgodziło z moją opinią na temat zachowania Ohtaniego. Teraz zatem postaram się napisać o czymś nie związanym z sympatiami do drużyn. Nie bedzie to może przyjemny temat, ale dobrze byłoby poświęcić temu jedną Analize. Chodzi tu o kontuzje a przede wszystkim kontuzje łokcia wśród miotaczy. Niestety to jest problemem w baseballu i trzeba o tym pisać. Miotacze w baseballu narażeni są na różne kontuzje. Wielokrotne narzucanie piłki baseballowej powoduje, że ramie lub łokieć mogą zostać uszkodzone. W ostatnich latach kontuzji było sporo. Niepokojące jest to, że coraz więcej miotaczy potrzebuje operacji Tommy John. Jest to zabieg przeprowadzony na uszkodzonym łokciu. Powrót do gry po czymś takim wynosi zazwyczaj ponad rok, koło 14-16 miesięcy. Jeżeli w ogóle ten powrót zostanie zrealizowany. Wielu miotaczy ucierpiało na tym, że ich łokcie ciągle się niszczyły. W obecnych czasach co sezon słychać o nowych ofiarach tej "epidemii", szczególnie podczas Spring Training. Niepokojące jest też to, że wielu nastolatków przechodzi ten zabieg. Teraz nie jest to nic nowego, jeżeli miotacz, który jest prospektem ma już za sobą operacje Tommy John. W tej analizie przyjrzymy się zatem różnym powodom dla którym coraz więcej młodych miotaczy potrzebuje tego zabiegu. To może też być wskazówką i ostrzeżeniem dla osób, które grają regularnie w baseball.

Na początku wspomnę o tym, że nie jestem medykiem i nie rozszerzałem nawet biologii w liceum. Nie znam zbytnio tych nazw naukowych i na pewno nie jestem ekspertem w tej dziedzinie. Jestem natomiast kibicem baseballowym i słuchałem wiele opinii na temat tych kontuzji łokcia. Postaram się jednak przekazać wiele cennych informacji i jakieś wnioski końcowe swoje umieścić.

A więc zacznijmy od tego, że samo narzucanie piłki nie jest zbyt zdrowe. Ręka podczas wykonywanego narzutu wariuje. Łokieć i ramie są narażone na różne przemieszczenia. Jeżeli byśmy zobaczyli narzucającego miotacza to zobaczylibyśmy, że jego ruchy są szalone. Dla niektórych to wygląda nawet obrzydliwie. Ręka bardzo szybko podnoszona jest do góry i gwałtownie wraca do swojego naturalnego położenia. W łokciu natomiast ręka szybko robi skręt i gwałtownie wraca do swojego położenia. Najgorsze skręty pojawiają się podczas narzucania piłek podkręconych, w szczególności curveball, slider czy screwball. To stąd biorą się te kontuzje w łokciu. Wielokrotne powtarzanie tych narzutów prędzej czy później może doprowadzić do uszkodzenia. Czasami jest ono tak duże, że potrzebna jest operacja Tommy John. Jak ona wygląda?

Sama nazwa wzięła się od miotacza Tommy John, który jako pierwszy poddał się temu słynnemu zabiegowi. W łokciu więzadła są zerwane i trzeba je zrekonstruować. Wyciąga się więc ścięgno z innej części ciała (najczęściej nadgarstka lub nogi) i wkłada je się do łokcia. Miotacz oczywiście zostaje uśpiony przed operacją, która wymaga bardzo sprawnej pracy chirurga. Następnie przychodzi długi czas regeneracji. Od 12 do 15 miesięcy zawodnik musi czekać na powrót do gry. Nawet jeśli zacznie narzucać to i tak nie koniec drogi. Musi jeszcze wrócić do formy i uniknąć wszelkich przeszkód z ręką, które mogą się pojawiać po tak poważnej kontuzji. Miotacze niestety zaliczają tzw. "setback", czyli kontuzje pojawiające się przy powrocie do gry. Jednak mimo wszystko około 90% baseballistów wraca do zdrowia po pierwszej operacji TJ. Gorzej już jest z kolejnymi. Po drugiej operacji wraca już tylko około 60% graczy. Po trzech operacjach na łokciu do MLB wrócił tylko jeden gracz, Jonny Venters. Nastąpiło to w 2018 gdy Rays postanowili go dodać składu jako leworęcznego relievera. Jednak to jest wyjątek. Wielu miotaczy musiało skończyć przedwcześnie kariery przez kontuzje łokci. Kris Medlen czy Jarrod Parker, to tylko przykłady takich miotaczy.

W obecnych czasach operacja Tommy John stała się bardzo powszechna. Co roku jest pełna lista nowych miotaczy, którzy mają uszkodzone wiązania w łokciu. Niestety listy te w ostatnich latach powiększyły się, a bardzo niepokojące jest to, że coraz młodsi potrzebują tej operacji. Wielu miotaczy już w high school niszczy swoje łokcie, problem ten nie zaczyna się w college. Potem przeglądając na prospekty można znajdywać coraz więcej miotaczy, którzy mieli w przeszłości przeprowadzoną na sobie tą operację. Problem jest poważny, kiedyś aż tak źle nie było. Jakie mogą być przyczyny tych problemów?

Generalnie mówi się o tym, że młodzi narzucają za dużo i za mocno. No właśnie, problem polega na tym, że jak chce się być w czymś dobrym, trzeba temu czemuś poświęcić bardzo dużo czasu. Mali baseballiści łapią więc swoje przyzwyczajenia od małego i trenują cały czas przeróżne narzuty. Przecież aby mieć kontrolę i wyszkolić swoje narzuty, trzeba je wyćwiczyć. Potem problem jest taki, że łokieć jest przemęczony. A właśnie trzeba zwracać uwagę na to ile narzutów narzuca taki 10-12 letni chłopiec. Nie bez powodu w Little League World Series są ścisłe określone reguły dla drużyn dotyczące małych graczy. Jeżeli przekroczyło się daną ilość narzutów, nie wolno wprowadzać dziecka na boisko przez taką liczbę dni. Dzięki temu trener nie może nadużywać najlepszego chłopca w swojej drużynie z myślą o swoim interesie niszcząc przy tym łokieć dziecka. W przeszłości bowiem nie zwracano wielkiej wagi na to ile narzutów się narzucało. W MLB menadżerowie po prostu trzymali swoich starterów na boisku i pozwalali im przekraczać 200 narzutów. Dusty Baker i Billy Martin to klasyczne przykłady takich osób. Dzisiaj wielu oskarża ich o to, że zniszczyli karierę paru miotaczom, ale w 20 wieku ich zachowanie było czymś normalnym. W 1973 Bert Blyleven narzucił aż 325 inningów. Dzisiaj takie coś byłoby nie do pomyślenia. Jednak i tak Blyleven zdołał narzucić aż 4970 inningów i nie miał podczas swojej kariery wielu problemów z kontuzjami. Pedro Martinez natomiast grał co roku od 1992 do 2009 roku i choć miał okresy, w których drużyna musiała go wsadzić na listę DL (szczególnie pod koniec kariery) to i tak można powiedzieć, że bardzo dobrze sobie radził ze zdrowiem swojej ręki. Dziś jest ekspertem w ESPN, gdzie tłumaczy jak unikać kontuzji związanych z łokciem. Okazuje się bowiem, że bardzo wiele zależy od tego jak będą wyglądały nasze ruchy podczas wykonywanego narzutu.

Po pierwsze miotacz musi wiedzieć, że ogromne prędkości piłki nie biorą się tylko z siły ręki, ale przede wszystkim z siły całego ciała. Oprócz tego, że trzeba mieć silną narzucającą dłoń to trzeba zrobić szybki krok do przodu i wprawić w ruch całe swoje ciało. Ostatni ruch ręką tak naprawdę powinno być tylko taką ostateczną dobitką w całym tym ruchu miotacza. Noga powinna poruszać się w jednej lini idealnie wprost domowej bazy, a ręka, w której jest piłka powinna zaczynać ruszać się do powoli do tyłu by przygotować się na rzut. Gdy stopa dotknie podłogi to miotacz powinien być już być gotowy do rzutu. Wtedy zawodnik nakłada mało stresu na swój łokieć. Niektórzy miotacze nie są jeszcze gotowi na rzut w momencie dotknięcia ziemi przez stopę. Wraz ze spadaniem w dół ich łokieć dopiero co pracuje przy narzucie przez co jest bardzo narażony na kontuzje. Dłoń powinna być już na wysokości głowy już z momentem spadaniem ciała. Wtedy to wszystko tworzy harmoniczny ruch i zmniejszone jest ryzyko kontuzji. Kolejną rzeczą na którą należy zwrócić uwagę to na to gdzie kieruje się palce trzymane na piłce przed narzutem gdy ręka robi zamach. Okazuje się bowiem, że niektórzy miotacze kierują na drugą baze. Wyobraźcie to sobie jakie to musi być niewygodne. Nakłada się bardzo dużo stresu na ręke i nic dziwnego, że poprzez taki nawyk baseballiści lądują u chirurgów. Palce powinny wskazywać pierwszą bazę w przypadku leworęcznych miotaczy albo trzecią bazę w przypadku praworęcznych miotaczy. Eksperci zauważają różne złe nawyki zawodników i bardzo często udaje im się przewidzieć kto będzie miał w przyszłości problemy z łokciem. Oto jedna strona, która porównuje jak narzucają miotacze, którzy mieli problemy z kontuzjami i jak narzucają miotacze, którzy znani są z tego, że sezon za sezonem regularnie stają lub stali na górce.

http://clients.chrisoleary.com/Pitching/The-Epidemic/The-Big-Five/Tommy-John-Surgery-Twist

Ciężko jednak jest za te wszystkie kontuzje obwiniać zawsze zawodników. Chris Bassitt, który miał operacje Tommy John w 2016 powiedział kiedyś coś bardzo ciekawego. Gdy jest się małym, od razu łapie się różne nawyki i próbuje się wspinać na najwyższe poziomy. Miotacze w high school, college czy małych ligach myślą tylko o tym by się dostać do MLB. Pracuje się zatem na tym, by doskonalić swoje narzuty, dodać kilka mil na godzine i poprawić kontrolę nad swoimi narzutami. Gdy już się natomiast dojdzie do najlepszej ligi baseballowej na świecie to trzeba się skupić na wynikach. Dopiero po kontuzji łokcia i operacji Tommy John zaczął coś zmieniać w stylu swojego narzucania, by nie narażać swojego łokcia na kontuzje. Tak naprawdę dopiero w momencie powrotu po kontuzji mógł na spokojnie przeanalizować swoje ruchy i coś zmienić. Na razie jednak Chris Bassitt nie miał zbyt wiele sukcesów po powrocie do gry. Dopiero w czerwcu 2018 dostał szansę gry w Oakland i to tylko dlatego, że wiele innych starterów trafiło na listę DL. Spisywał się bowiem dosyć kiepsko w AAA. Inni miotacze mieli natomiast tak, że po operacji Tommy John zaczęli narzucać szybciej. Doszły więc głosy, że ten cały zabieg może pomóc miotaczowi. Ale czy to prawda?

Bardzo często bowiem jest tak, że miotacz przechodzi operację w wieku 23 lat po czym wraca górkę już jako 25 latek. W tych latach organizm mógł zyskać na ogólnej sprawności. Wszystkie mięśnie u takiego człowieka powiększyły się, zatem ciężko powiedzieć, by to operacja się do tego przyczyniła. Być może miotacz zmienił także coś w stylu swojego narzucania. Oczywiście cała operacja polega na tym, by przywrócić łokciowi dawną moc, aby był w stanie narzucać ponad 90 mil na godzinę. TJS nie jest potrzebna typowemu Januszowi, który i tak będzie mógł umiejętnie otwierać butelki piwa i trzymać pilota w ręku. Potrzebna ona jest miotaczowi, który poprzez zerwane więzadła stracił potrzebne mile na godzine i tylko operacja uratuje jego karierę. Zazwyczaj własnie to nagły znaczny spadek prędkości fastballa daje tą alarmującą informację o tym. Nie musi wcale to być tak, że podczas narzutu miotacz poczuje ból w łokciu po czym kończy grać i dowiaduje się na badaniach, że potrzebuje operacji Tommy John. Tak było w przypadku Krisa Medlena w 2014 roku podczas spotkania Spring Training. Miotacz narzucając podkręcającą piłke poczuł ogromny ból. Zaczął skakać z bólu i od razu uciekł z boiska. Po tym zdarzeniu powiedział, że czuł się tak, jakby miał nóż w łokciu. Potrzebował operacji Tommy John, już drugiej w jego karierze. Choć udało mu się wrócić do MLB to nie zdołał już nigdy wrócić do pełni sił i w 2018 postanowił zakończyć karierę. Jednak zazwyczaj kontuzja łokcia nie przychodzi tak gwałtownie. Menadżerowie powoli zauważają ten spadek w prędkości narzutu. Zaczynają rozmawiać z miotaczem, który być może czuje mały dyskomfort w łokciu. Drużyna zdejmuje więc miotacza, a ten po badaniu może dostać różne werdykty. Jeżeli zerwanie okaże się niewielkie (grade 1) to wtedy odpoczynek jest najlepszym lekarstwem. Jeżeli zerwanie jest niemal całkowite (grade 3), konieczna jest operacja Tommy John. Czasami może też być tak, że lekarze sami nie wiedzą czy operacja jest potrzebna czy nie (grade 2). Zazwyczaj wtedy miotacz dostaje kilka tygodni przerwy po czym lekarze patrzą na to jak wygląda łokieć po tym czasie. Czasami się to udaje jak to było w przypadku Davida Price czy Masahiro Tanaki. Czasami jednak opuźnia się potrzebną operacje. Były gracz A's i Rangers A.J. Griffin po rozegraniu całego sezonu w barwach Athletics w 2013 musiał opuścić Postseason ze względu na problemy z łokciem. W Spring Training 2014 sytuacja się nie poprawiła. Można więc gdybać, że drużyna opuźniła jego zabieg o pół roku. Jednak rehabilitacja po tej operacji jest tak długa, że jak jest szansa uniknięcia TJS to robi się wszystko, by tak się stało. Shohei Ohtani właśnie miał przebadany łokieć i lejarze ocenili to na grade 2. Los Angeles Angels na razie więc czekają kilka tygodni by dowiedzieć się czy aby na pewno operacja Tommy John była potrzebna Ohtani jako miotacz moim zdaniem jest jednym z przykładów trendu, który mamy w baseballu.

Zawodnicy rzucający na górce chcą narzucać piłke jak najszybciej. Trenuje się więc bardzo dużo na siłowni, aby być bardzo umięśnionym. Miotacze chcą narzucać 100mph bo w ten sposób staną się niemal nie do odbicia. Widzimy więc coraz więcej nowych miotaczy wchodzących do ligi z fastballem 95mph+, ale jednocześnie coraz więcej młodych ląduje u chirurgów. Im szybszy fastball tym większa szansa na grę w MLB. Młodzież trenująca ten sport doskonale o tym wie i jest gotowa pracować na siłowni. Jednak to ci miotacze, co szybko narzucają wydają się być tymi najbardziej narażonymi na kontuzje. Rzeczywiście to mi się wydaje być dużym problemem. Dotyczy to także relieverów, którzy choć nie narzucają tyle co starterzy to i tak zdarzają się operacje Tommy John. Zach Duke, Bruce Rondon, David Phelps, Joel Hanraham czy Joe Nathan to przykłady relieverów, którzy znaleźli się w ostatnich latach u chirurga. Starterów natomiast jest znacznie więcej. O dziwo licznie reprezentowani są również zawodnicy z pola. Przykłady to Miguel Sano, Corey Seager, Matt Wieters, Travis d'Arnaud, Zack Cozart czy Carl Crawford. Narażony na kontuzje łokcia jest zatem każdy zawodnik, który musi rzucać piłkę. Jednak i tak najwięcej ze wszystkich jest starterów, oni stanowią znaczną większość. Można zatem spokojnie stwierdzić, że im więcej się wykona narzutów w spotkaniu tym ryzyko kontuzji jest większe. Zatem można przypuszczać, że w każdym wykonanym narzucie jest ryzyko kontuzji. Ciężko te szanse określić procentowo ile w każdym narzucie jest ryzyka. Jednak wiele elementów może wpłynąć na jego powiększenie lub zmniejszenie. Oprócz tych elementów ze złymi nawykami ważna jest również sama rozgrzewka przed meczem i trening między jednym spotkaniem a drugim.

Przed każdym meczem widzimy startera, który się rozgrzewa. Ciało musi być bowiem przygotowane na taką ostrą grę, spokojnie więc trzeba narzucić swobodnie i nie z całej siły piłki przed występem, aby się rozgrzać. To samo dotyczy relieverów, którzy potem wchodzą na boisko. Gdyby bowiem z marszu zaczęli narzucać prawie 100mph to ryzyko kontuzji byłoby znacznie większe niż z rozgrzewką. Starter musi być w rytmie. Niedobre są dla niego długie przerwy między inningami spowodowane złą pogodą. Dlatego bowiem gdy mecz jest kontynuowany po godzinie przerwy w 3 inningu to na boisko wchodzą nowi miotacze. Starterzy mają takż zwyczaj wykonać serię 40-60 spokojnych narzutów między swoimi startami tak aby pozostać w rytmie. Jedna teoria mówi nawet o tym, że miotacze mają problemy z kontuzjami, bo za mało narzutów wykonują podczas tego treningu. To jest kolejna ciekawa teoria. Na pewno ważna rozgrzewka i odpowiedni trening są ważnymi elementami do tego, by utrzymać zdrowie miotacza. Skoro mowa była o dobrym początku to teraz warto zwrócić uwagę na końcówkę występu miotacza. Gdy starter czy reliever narzucił wiele narzutów jego ręka będzie odczuwała to zmęczenie. To wtedy narażenie kontuzją może się zwiększać. Szczególnie w tych czasach, gdy narzuca się bardzo mocno. Starterzy grają zazwyczaj coraz gorzej w dalszych fazach spotkań o czym pisałem w Analizie cz.16. Tak więc usuwanie starterów z boiska jak widać może nie tylko pomóc drużynie w wygraniu spotkania ale także w uchronieniu swojego zawodnika. W przypadku relievera zmęczenie też może się pojawiać. Ci miotacze od samego początku nie oszczędzają swoich sił, gdyż wiedzą o tym, że nie będą stać na górce przez wiele inningów. Nie każdy reliever jest bowiem w stanie regularnie narzucać aż 2 inningi. Można to jakby porównać do biegania. Starterzy to biegacze długodystansowi, a relieverzy to sprinterzy. Nie każdy jest stworzony do tego i do tego. Kontuzje mogą trafić się każdemu. Choć narzucanie i bieganie to dwa różne światy to można wyróżnić startera Justina Verlandera jako wirtuoza w rozkładaniu sił na koniec i umiejętności umiejętnego sprintowania na końcu. Justin bowiem potrafi pod koniec spotkań dodać trochę prędkości do swojego fastballu dzięki czemu pozostaje trudny do odbicia nawet pod koniec spotkań. Co ciekawe 35 letni miotacz regularnie narzuca w MLB od 2006 roku a na listę DL trafił tylko raz w 2015 roku ze względu na problemy z tricepsem w prawej ręce. Justin jest więc świetnym przykładem mocno narzucającego miotacza, który w swojej karierze zdołał zachować dobre zdrowie. Mamy w historii jak najbardziej przykłady miotaczy, którzy nigdy nie potrzebowali operacji Tommy John. Na pewno młodzi powinni patrzeć na ich ruchy i brać z nich przykład. Mądre zarządzanie swoją karierą już we wczesnych latach jest ważne.

Dzieci grające w baseball w wieku 10-12 lat chcą być jak ci panowie, których widzą w telewizji. Małe dzieci narzucają więc curveballe czy slidery aby być jak Kershaw czy Scherzer. Jednak podkręcone narzuty nie powinny być narzucane w momencie, gdy kości się do końca nie rozwinęły. Do tych narzutów trzeba dojrzeć. Do tego czasu pozostają fastballe, changeupy czy sinkery. Gdy się dojrzeje to można zacząć rozwijać te podkręcone narzuty. Nie zmnienia to jednak faktu, że w takich sytuacjach łokieć jest bardziej narażony na kontuzje. Ważny jest sama mieszanka narzutów jakich miotacz używa w swojej grze. Bardzo często kontuzje łapią ci, co narzucają te mega curveballe czy jeszcze gorzej screwballe. Screwball to ciekawy narzut i działa podobnie jak 2-seam fastball. Jest to taki curveball, który idzie w dokładnie przeciwną stronę. Łokieć jednak bardzo jest narażony na kontuzje. W przeszłości miotacze korzystali z tego narzutu, ale po pewnym czasie narzut ten jakby kompletnie zniknął z ligi. Baseballiści przestawili się na 2-seam fastball. Ostatnio jednak prospekt Rays Brent Honeywell miał wiele sukcesów w małych ligach wykorzystując właśnie screwball w swojej grze. Narzut ten mógł wrócić do MLB, ale skończyło to się tak, że podczas 2018 Spring Training Brent Honeywell musiał przejść operacje Tommy John. Pytanie więc pozostaje takie czy jeden z czołowych prospektów Rays usunie screwballa ze swojej gry czy będzie się go nadal trzymał. Być może zmieni trochę styl gry. Jednak kolejna kwestia jest taka : czy ze zmianami wróci do swojej dawnej formy? Wiele miotaczy ma te dylematy. Wydaje się natomiast, że ci, którzy narzucają same fastballe mają mniej kłopotów z kontuzjami. I to nie muszą być same zwykłe 4-seam fastballe. Łokieć raczej wykonuje bardzo podobne ruchy w momencie narzucania 4-seam fastball czy 2-seam fastball czy cut-fastball czy nawet sinker. Główną różnicą, która generuje zmienny tor lotu to ułożenie palców na piłce i ich ruch. Choć może slider czy curveball wydają się być bardziej efektywne i trudniejsze do odbicia dla pałkarzy to i tak miotacze mogą woleć narzucać te różne fastballe. Zobaczcie na Bartolo Colona. Ten 45 letni miotacz raczej nie ma kłopotów z łokciem mimo tego, że nie jest już najmłodszy, a do tego posiada sporą masę ciała. Big Sexy narzuca jednak fastballe, które nie osiągają ogromnych prędkości. Nie próbuje dominować nad pałkarzem poprzez 105mph fastball czy super curveball. Potrafi odpowiednio mieszać swoimi fastballami i umieszczać je zazwyczaj tam, gdzie chce. Zyskuje przez to słabe kontakty z piłką i przez to może być efektywnym miotaczem. I to właśnie tacy miotacze wydają się mieć mniej problemów z kontuzjami. Do tej grupy można też zaliczyć zawodników, którzy wykorzystują knuckleball w swojej grze. R.A. Dickey czy Tim Wakefield mieli długie kariery i raczej ich łokcie nie były zbytnio narażone na kontuzje podczas gdy narzucali piłki w granicach 60-80 mph. Jednak w obecnych czasach mało kto tak narzuca. Stephen Wright jest w 2018 roku jedynym graczem, który używa knuckleballa. Większość miotaczy w małych ligach wie, że bardzo ciężko o sukces bez wielkich prędkości na fastballu.

Łatwiej jest zatem popracować na siłowni i zyskać dodatkowe mile niż nauczyć się po mistrzowsku kontrolować swoje narzuty. Każdy zawodnik w młodości wybiera czy poważnie traktuje kariere w baseballu i jaki będzie jego styl narzucania. Sam baseballista i trenerzy ponoszą bowiem odpowiedzialność za podejmowane decyzje dotyczące stylu gry i różnych form treningu. Konsekwencje kontuzji ponosi sam gracz i to on cierpi. Nie mówie jednak, że każda forma treningu siłowego jest zła. Wydaje mi się, że organizm narażony jest bardziej narażony na kontuzje podczas takich właśnie dużych zmian w organiźmie. Noah Syndergaard przed sezonem 2017 spędził wiele czasu na siłowni, aby narzucać jeszcze szybciej. To miało być jego głównym celem podczas offseason. Skończyło to się jednak tak, że pojawiły się na początku sezonu problemy z tricepsem i właściwie ten sezon poszedł na straty. Inny miotacz Daniel Gossett podczas tego offseason przytył o prawie 10kg, aby mógł narzucać szybciej. Jego fastball rzeczywiście przyspieszył i jego gra imponowała w AAA. Dostał dzięki temu kolejną szanse na grę w MLB. W czerwcu w jednym z jego występów został zdjęty z boiska przez problemy z lokciem. Teraz jak się okazuje Daniel nie będzie mógł narzucać przez kilka tygodni. Przed tymi wydarzeniami zawodnicy nie mieli zbytnio wielu problemów z kontuzjami. Być może zmiany okazały się być zbyt gwałtowne. Najlepiej powoli zwiększać siłę mięśni. Dla dzieci natomiast problemem jest sam moment rozwoju organizmu. Gdy człowiek rośnie i dorasta jego łokieć może być bardziej narażony na kontuzje, gdy wokół niego cały czas coś się zmienia. Należy więc zachować ostrożność w okresie dorastania oraz z ćwiczeniami siłowymi. Niektórzy bowiem jak widać lepiej radzą sobie z unikaniem kontuzji od innych.

I to jest kolejna ważna kwestia do poruszenia. Miotacze, którzy przebywają na boisku są bardziej wartościowi od tych, co leczą kontuzje. Wielkie kariery robią ci miotacze, co sezon po sezonie pojawiają się na boisku i zaliczają regularnie starty. Tak więc czy tego miotacze chcą czy nie ale umiejętność pozostawania na boisku ma wpływ na samą wartość zawodnika. Nikt nie wkracza do Hall of Fame za potencjał czy talent. Oczywiście można się żalić, że po prostu jedni mają więcej pecha od innych. Na pewno niektóre kontuzje są przypadkowe jak np. gdy miotacz dostanie trafiony piłką. Jednak ile jest przypadku z kontuzjami z łokciem? Jak już pisałem potrzeba operacji bardzo często jest przyczyną złych nawyków. Bardzo możliwe jest to, że drużyny w przyszłości będą zwracać więcej uwagi na to jak się porusza miotacz i czy według nich ryzyko kontuzji jest spore. Być może będą takie sytuacje, że drużyna będzie miała któryś wybór w drafcie i upoluje sobie dwóch miotaczy, którzy świetnie sobie radzili w college. Statystyki są podobne, potencjał podobny i jeszcze żaden nie miał operacji Tommy John, ale jeden z nich wykonuje ten tzw. Tommy John twist, a drugi nie. Drużyna więc bierze tego, co tego twistu nie robi, gdyż bardziej prawdopodobne jest to, że to on będzie miał mniej kłopotów z łokciem. Choć drużyny cały czas chętnie przyjmują do siebie miotaczy po zabiegu, którzy prezentują się dobrze to i tak drużyna ma świadomość tego, że gracz podatny jest na kontuzje i nie wpływa to dobrze na jego wartość. Niektóre drużyny jak np. Oakland Athletics chętnie przyjmują oferty, w którym proponuje im się uzdolnionego miotacza, który w przeszłości miał operacje Tommy John. Biedne drużyny wiedzą, że nie stać ich na zakup gwiazdy. W draftach i wymianach biorą więc prospekty, które mają ogromny potencjał, ale w ich CV jest coś niepokojącego co powoduje, że ich wartość wcale nie jest taka duża. Właśnie tym czymś niepokojącym bardzo często jest jakaś kontuzja. W wymianach w 2017 Oakland dostali Jamesa Kapreliana, który miał operacje w kwietniu tamtego roku i urodzonego w 1997 roku Jesusa Luzardo, który również miał ten zabieg. Gdyby nie to to by pewnie ani Yankees ani Nationals nie zgodziliby się na pozbycie się tych młodych graczy. A's są świadomi ryzyka, jakie na siebie biorą. Wolą jednak spróbować pozyskać takich kilka prospektów i być może kilku z nich nie dojdzie do MLB w dużej mierze poprzez problemy z łokciem. Może jednak jeden gracz odpali i zostanie przyszłym asem Athletics. To może być lepsze niż posiadanie kilku takich gości, co by skakali między AAA a MLB. Jednak być może moja ulubiona drużyna troszkę za mało uwagi poświęca tym elementom zdrowotnym. Od początku 2018 problemy z kontuzjami miało wielu miotaczy w systemie i drużyna musiała bardzo polegać na swoim depth. Ekipy podczas offseason muszą szykować się na różne kontuzje i dlatego wiele wagi przypisuje się tym starterom nr 6 czy 7, bo to ich sezony mogą zadecydować o tym czy będą playoffy czy nie. Kibice generalnie nienawidzą kontuzji i chcą ich wyeliminowania. Ja również, ale niedawmo czytałem artykuł piszący o tym, że są one potrzebne w baseballu. Dzięki temu, że występują słabsi miotacze to w lidze mamy więcej ofensywy. Pozatym więcej osób może spełnić swoje marzenia o grze w MLB i dostać tą szanse gry i rozwoju. Do tego można dodać, że sezon baseballowy staje się bardziej nieprzewidywalny. Jednak ja chcąc być dobrym człowiekiem nie będę kibicował kontuzjom innym graczom. Zawodnicy ciężko pracują na to by być tam, gdzie są. Jako fan baseballowy generalnie lubie osoby, które profesjonalnie uprawiają mój ulubiony sport. Pozatym chce, by najlepszą ligę baseballową reprezentowali wszyscy najlepsi baseballiści. Trzeba szukać rozwiązań problemu i uczyć miotaczy o tych kontuzjach.

Niedawno powstał taki program o nazwie Pitch Smart. Eksperci i trenerzy na stronie internetowej zamieszczają kluczowe informacje dla dzieci w różnym wieku, które mają zmniejszyć ryzyko kontuzji. Ustawiony jest harmonogram, w którym określa się limit narzutów. Zobaczcie sami :

http://m.mlb.com/pitchsmart/pitching-guidelines

W przeszłości bowiem wielu z obecnych miotaczy narzucało znacznie częściej niż pozwala na to powyższa tabelka. Obecnie natomiast zaczyna się zwracać większą uwagę na to ile się narzuca. Rosnąca liczba miotaczy z problemami łokciowymi nie jest dobrą reklamą dla rodziców, którzy szukają jakiegoś sportu dla dziecka. W momencie gdy futbol amerykański boryka się z wieloma problemami związanymi z kontuzjami baseball mógłby być świetną alternatywą dla Amerykanów. Jednak wiele sportów boryka się z tymi problemami. Są jednak takie dyscypliny jak szachy czy snooker, w których człowiek nie jest narażony na kontuzje. Bardzo fajnie jest co roku oglądając mistrzostwa świata w snookerze wiedząc, że wszystkie wielkie nazwiska razem stoczą bój o tytuł. Tego mi brakuje w innych sportach. Tam bowiem, gdzie ciało musi się ruszać dynamicznie tam są kontuzje.

Jak to wytłumaczyć? Kiedyś miotacze przecież w startach wykonywali znacznie więcej narzutów. Mimo to aż takich epidemii nie było. Wydaje mi się, że po prostu nie robili żadnych dziwnych twistów ani nie kładli wielkiego nacisku na łokciu. Wiedzieli, że menadżer ich pozostawi na boisku na długo. Narzucali więc spokojnie i oszczędzali się. Kiedyś zerwane więzadła w łokciu oznaczałyby koniec kariery. Wyobrażacie sobie co by było, gdyby nikt nigdy nie wymyślił tej operacji? Ile miotaczy musiałoby skończyć kariery? Liga wyglądałaby zupełnie inaczej. Ci miotacze mają szczęście, że grają w 21 wieku. Moim zdaniem porównanie teraźniejszości do przyszłości pokazuje jak ważny jest sam styl narzucania. Same limity nie wystarczą jak baseballiści będą nadal robić ten twist. Nie wiem jak tak w ogóle można narzucać, ale ze zdjęć widać, że to zachowanie jest dość powszechne u baseballistów. Drużyny powinny zakazywać swoim zawodnikom takiego zachowania nawet jak mają stracić mile na godzine czy cokolwiek innego. Są świetni miotacze jak Justin Verlander, którzy radzą sobie bez tego. Moim zdaniem tu leży wielka przyczyna wielu kontuzji.

Tak więc podsumowując artykuł, wiele czynników składa się na to dlaczego tyle miotaczy potrzebuje operacji Tommy John. Medycyna pozostawia wiele tajemnic, ale spokojnie na podstawie obserwacji historii MLB można wyciągnąć jakieś wnioski. Są różne złe nawyki, które prowadzą do kontuzji jak i są sposoby na to, by mieć długie kariery. Mam nadzieję, że w przyszłości zmaleje liczba osób potrzebujących operacji Tommy John. Szkoda mi bowiem miotaczy, którzy ciężko pracowali na sukces, ale niestety nie mogli się spełnić w MLB. Być może część czytelników trenuje baseball na pozycji miotacza. Liczę zatem na to, że jak polacy pójdą śladami Artura Strzałki to będą wiedzieć jak narzucać by uniknąć kontuzji łokcia. Może ktoś tutaj będzie miał jeszcze jakieś zastrzeżenia czy wskazówki dla baseballistów na ten temat. Starałem się jak najdokładniej opisać ten problem i wyróżnić różne potencjalne przyczyny tych kontuzji łokcia. To już moja 20 Analiza, ale nigdy się jeszcze tak nie rozpisałem jak tutaj. Chciałem to napisać i skończyć przed mundialem. Teraz mogę więc spokojnie kibicować biało-czerwonym jednocześnie dalej śledząc spotkania baseballowe. Jednak już w planach mam Analizę na temat Home Run Derby. Wielu zawodników narzekało na to, że udział w tej zabawie zniszczyło ich zamachy. Przeanalizuje zatem ten problem i postaram się jakoś przed all star break zaprezentować kolejną analizę. To już będzie trochę fajniejszy tekst. Poprzedni tekst skrytykował zawodnika, który darzony jest sympatią przez kibiców, a ten mówił o kontuzjach. Czasami bowiem trzeba mówić to, co jest szczere z moim sumieniem, a także poruszać tematy niewygodne (mam nadzieję jednak, że nie zniechęciłem nikogo do gry w baseball). Prawda jest bowiem czymś ważnym dla mnie nie tylko jako redaktora i będę czasem wyrażał opinie niepopularne. Jednak jak zawsze chce je popierać rzeczowymi argumentami. Dlatego lubie się rozpisywać i wyjaśniać o co mi chodzi. Czas jednak gdzieś postawić ostateczną kropkę zatem już kończę Analizę.

 Tylko zalogowani użytkownicy mogą brać udział w dyskusji na portalu mlb.com.pl. Zaloguj się