Zgodnie z przewidywaniami Piraci nie podpisali w minionych tygodniach umów z wyróżniającymi się graczami. Jeżeli szukać obwieszczeń w dziale ogłoszeń  to głównie w  kolumnie  „Wymiana”  a przedmiotem targu stał się Andrew McCutchen.

Przypuszczałem, że odejście ulubieńca kibiców zostanie odwleczone w czasie i uzależnione od rezultatów  uzyskanych w pierwszej części nadchodzących rozgrywek. Widocznie GM organizacji i menadżer Clint Hurdle znaleźli remedium na brak Cutcha i w głębi składu jawią się godni następcy.  Działacze z Pittsburgha jednak nie potrafili dobić targu z Nationals, od których pragnęliby otrzymać  w zamian czołowych prospektów. Problem w tym, że stołeczna ekipa nabyła w tzw. międzyczasie zapolowego Adam Eatona.  Wymiana Nats z White Sox okazała się o tyle niekorzystna dla Piratów, że do Chicago powędrowali Giolito, Lopez i Dunning – młodzi miotacze, których chcieliby otrzymać Buccos w miejsce McCutchena. Ponadto klub ze stolicy nie chciał oddać za gwiazdę z PNC Park swojego czołowego prospekta – zapolowego Victora Roblesa.  

Neal Huntington nie ukrywał, że Winter Meetings potoczyło się wbrew jego oczekiwaniom, bo zwolnienie miejsca w budżecie płac przez  Cutcha miało stworzyć warunki do  przebudowy składu i zatrudnienia zawodników mogących stanowić więcej niż uzupełnienie. W prawdzie zainteresowanie McCutchenem przejawiali jeszcze Rangers i Dodgers, ale chyba nie potrafili zachęcić menadżera Pirates do negocjacji.

O ile papier przyjmie najprecyzyjniejsze analizy finansowe, które przemawiały za odejściem Andrew z Pittsburgha, to istnieje emocjonalny aspekt, którego nie można pomijać w sporcie. Cutch został wybrany przez Piratów w drafcie w 2005 roku i zrósł się z koszulką w czarno-żółtych brawach. Trudno wyobrazić sobie go w stroju innej ekipy. Zapolowy stanowi  ikonę klubu, który zawdzięcza mu w dużej mierze wydostanie się z niebytu. Podążając za myślą jednego z blogerów, McCutchen nie był wyłącznym twórcą sukcesu polegającego na awansie do postseason po 20 latach nieobecności. On był katalizatorem przemian, mesjaszem nowej epoki w historii organizacji. Wraz z menadżerem Clintem Hurdle położyli podwaliny pod drużynę mającą co roku pretendować do gry o najwyższą stawkę. Trudno wyobrazić sobie Pittsburgh bez McCutchena, tak jak Chicago Bulls bez Jordana, Francję bez Zidana czy skoki narciarskie bez Małysza. Skala umiejętności i sukcesów gwiazdorów wygląda mniej adekwatnie, ale ich odejście oznaczało koniec pewnego okresu, który bez wątpliwości był zapisany w wyjątkowy sposób.

Kij ma dwa końce. Rozumiem argumenty krytyków zarzucających McCutchenowi  wymierny udział w niepowodzeniu Piratów w minionej kampanii.  Zgadzam się, że zabrakło dobrych liczb, które wydawały się na stałe przypisane do nazwiska zapolowego z Pittsburgha. Wiem jednak także, że z człowieka dźwigającego ciężar odpowiedzialności za wyniki w ostatnich udanych latach nie można czynić kozła ofiarnego. Czy ktokolwiek czułby satysfakcję z udanej transakcji  Andrew do innej drużyny, gdyby w jej barwach zdobyłby tytuł MVP albo zagrał w World Series?  Po wielce prawdopodobnym fiasku rozmów z Nationals jedyną opcją do przyjęcia zdaje się zawierzenie umiejętnościom Cutcha i poczekanie do połowy sezonu z ewentualną wymianą. A najuczciwszym wyjściem powinno być pozostawienie spraw do końca kontraktu wiążącego go z Piratami i rozważenie czy ważniejszy jest honor i klasa czy prowizoryczny zysk w budżecie płac.

***

Czy ostatni sezon serialu nakręcono przeszło rok temu? Scenarzysta uśmiercił Melancona, Liriano i Walkera. Mam nadzieję, że Cutch nie rozbije się na stercie kartonów niczym Hanka Mostowiak.


 

 Tylko zalogowani użytkownicy mogą brać udział w dyskusji na portalu mlb.com.pl. Zaloguj się


Images?q=tbn:and9gcqrzmqe1bpkdmnqri fbbimfx5ojycje3kv2owrwwjqzrdzx5l9

Hahah ta końcówka artykułu była dobra :). Mi też byłoby trudno wyobrazić Cutcha w barwach innej drużyny, ale to kiedyś musi nastąpić i lepiej jednak jakieś prospekty za niego zgarnąć. Kto inny będzie emocjonalnie związany z kibicami np. Glasnow czy Bell.