Jest już luty. Spring Training jest już bardzo blisko. Wydawać by się mogło, że na liście wolnych agentów nie powinno już pozostać wiele znaczących nazwisk. A jednak! Ten offseason jest tak wolny, że mógłbym zwiedzić cały świat zanim jakiś dobry wolny agent podpisze kontrakt. Pamiętacie mój artykuł pt. "Jest już styczeń, ale wolni agenci nie znikają z listy wolnych agentów", który ukazał się na stronie 8 stycznia? Od tego czasu spośród znaczących baseballistów nowe drużyny znaleźli : Lorenzo Cain, Jay Bruce, Brian Duensing, Addisson Reed, Alcides Escobar i Alex Avila. Tylko tyle. W artykule napisałem wtedy takie zdanie : "Spodziewam się więc, że najpóźniej do pierwszego tygodnia lutego wszyscy czołowi wolni agenci znajdą zatrudnienie". Nie zapowiada się na to. Spośród 50 graczy, którzy znaleźli się na liście najlepszych potencjalnych wolnych agentów do wzięcia pozostało jeszcze 23 graczy, w tym 8 z pierwszej 11. Na każdej pozycji jest zawodnik, który powinien mieć gwarantowane miejsce w składzie. Starter : Yu Darvish, Reliever : Greg Holland, Łapacz : Jonathan Lucroy, 1B : Eric Hosmer, 2B : Neil Walker, SS : Eduardo Nunez, 3B : Mike Moustakas, LF : J.D. Martinez, CF : Carlos Gomez, RF : Carlos Gonzalez. Drużyny mają zatem jeszcze zawodników, których by mogli zakontraktować. Jednak bogate drużyny są bardzo ostrożne, gdyż wielkie wydatki są konsekwencją płacenia podatku. To na pewno jest jedną z przyczyn powolnego marketu. W 2018 do wzięcia mogą być tacy gracze jak Harper, Kershaw, Keuchel, Machado, McCutchen, Blackmon i Donaldson. Takie ekipy jak Yankees, Dodgers i Red Sox myślami już są rok do przodu. Przyszłe klasy wolnych agentów wyglądają na papierze na silniejszych niż ta obecna z Darvishem i J.D. Martinezem na czele. Jednak to nie jest jedyna rzecz, która hamuje market. Zawodnicy mogą mieć wysokie oczekiwania, którym nie będzie w stanie sprostać żaden klub. Lorenzo Cain dostał bardzo dobry kontrakt, ale nie wiadomo, czy tak będzie w przypadku innych pałkarzy. Boston Red Sox wykazywali zainteresowanie J.D. Martinezem i mieli zaoferować całkiem duży kontrakt. Nie ma jeszcze jednak porozumienia między tymi stronami. Należy pamiętać też, że agentem sluggera i wielu innych graczy na rynku jest nie kto inny jak popularny Scott Boras. Człowiek ten znany jest z tego, że długo trzyma swoich klientów na rynku, aby w końcu wywalczyć dla nich najlepszą możliwą ofertę. Wiele kibiców właśnie jego obwinia za to ślimacze tempo offseason.

Sam Boras natomiast winę widzi w zachowaniu odbudowujących się drużyn jak Miami Marlins. Wymienili już sporą część swojego zeszłorocznego składu dzięki czemu inne ekipy zamiast kupować wolnego agenta robiły wymiany. Sami Marlins natomiast będą grali z niedoświadczonymi młodziakami w głównym składzie. Próbują oni naśladować polityke Houston Astros, którzy przecież byli beznadziejni przez kilka lat zanim sięgnęli po tytuł mistrzowski w 2017. Niedługo może być tak, że kilka drużyn naraz może tak właśnie się zachowywać. Kenley Jansen nawet wyraził niezadowolenie z powodu całej sytuacji na rynku i powiedział, że być może zrobienie strajku byłoby dobrym rozwiązaniem. Czy jest tak źle? Na pewno wolni agenci, którzy pozostali na rynku inaczej sobie wyobrażali tegoroczny offseason. Może być duża różnica między kwotą, którą chcą wolni agenci a kwotą, którą drużyny są gotowe zaoferować. Drużyny stają się coraz mądrzejsze i zdają sobie coraz bardziej sprawę z tego, że duże kontrakty nie zawsze są dobrym rozwiązaniem. Mieliśmy wiele długoterminowych umów, które nie skończyły się dobrze dla drużyny. Gracze po 30 starzeją się, częściej ich dopadają kontuzje i nagłe spadki formy. Obecni wolni agenci mają już przeważnie ponad 30 lat, przez co zapala się światło ostrzegawcze. Czasy się zmieniają i drużyny raczej coraz rozsądniej zarządzają swoim budżetem. Może być tak, że tacy miotacze, którzy zarabiają 15 mln rocznie mogą być warci tak naprawdę tylko 6-8 mln. Dlatego więc mamy to całe czekanie. Jest też tak, że ci najlepsi dostępni gracze mogą blokować pozostałych. Niektóre drużyny nie chcą wydawać pieniędzy na Lynna czy Cobba dopóki nie zobaczą co się stanie z Darvishem czy Arrietą. Po prostu luty w przeszłości był czasem, w którym pozostawali już tylko nieliczni wolni agenci i drużyny miały mały wybór. Teraz mają wiele opcji otwartych. Może w końcu wolni agenci zgodzą się na podpisywanie umów o mniejszej wartości?

Bez wątpienia jesteśmy świadkami jednego z najbardziej interesujących offseason w historii. Wielki paradoks polega na tym, że taka sytuacja nastąpiła poprzez wielki bezruch na rynku. Szczerze mówiąc mi się podoba ta cała sytuacja. Luty zawsze kojarzył mi się z czasem spokoju na rynku i przygotowywaniem się do Spring Training. Jednak teraz może być zupełnie inaczej. Atmosfera może być nerwowa w otoczeniu wolnych agentów. Nikt nie wie do końca jak ten offseason się zakończy, jednak nie wyobrażam sobie sytuacji, w której któryś z czołowych wolnych agentów pozostanie bez drużyny do końca marca. Jesteśmy więc świadkami nowego zjawiska i zupełnie nie wiadomo jak się potoczą losy dostępnych zawodników.

 Tylko zalogowani użytkownicy mogą brać udział w dyskusji na portalu mlb.com.pl. Zaloguj się