Nie każdy prospekt, który został wcześnie wybrany w drafcie zostaje gwiazdą MLB. Przykładem jest miotacz Mark Appel. 26 letni zawodnik postanowił zawiesić swoją karierę po nieudanych występach w małych ligach. Po tym jak Philadelphia Phillies postanowiła go nie uwzględnić w swoim 40 osobowym składzie zawodnik postanowił odłożyć rękawice na bok i zająć się czymś innym w życiu. Ma on dyplom z Stanfordu i jak sam mówił baseball nie jest jego jedynym zainteresowaniem gdy tłumaczył swoją decyzje. Kilka lat temu nie tak to sobie wyobrażano z Appelem. Gracz został wybrany jako pierwszy w MLB 2013 draft przez Houston Astros. Jest więc duże prawdopodobieństwo, że będzie to pierwszy draft od 1991 roku, w którym pierwszy wybór nigdy nie dostał okazji do poczucia smaku gry w MLB. Wtedy to miotacz Brien Taylor okazał się być wielkim niewypałem. New York Yankees powierzali w nim wielkie nadzieje, których nigdy nie spełnił. Przed było jeszcze kilku takich, którzy nie sprostali wysokim oczekiwaniom. W MLB znajdują się najlepsi baseballiści na całym świecie i sukcesy w rozgrywkach akademickich nie muszą się przekładać na udaną karierę. Mark Appel tak naprawdę nigdy już nie błyszczał odkąd się znalazł w organizacji Astros. W 2015 roku Houston postanowiło go zatem uwględnić w paczce, którą wysłali do Philadelphi Phillies w celu pozyskania closera Kena Gilesa. Zmiana otoczenia nie pomogła miotaczowi, na razie zatem zawiesza swoją karierę. Chicago Cubs mogą zatem być zadowoleni z przebiegu tego draftu. Mieli oni drugi wybór po Houston Astros. Kto zatem został do nich przydzielony? Kris Bryant, 2015 Rookie of the Year i 2016 NL MVP.

W innych newsach warto wspomnieć o miotaczu Cardinals Carlosie Martinezie, który może być w poważnych tarapatach. Andrew D'Angelo oskarżył zawodnika o to, że dnia 4 lipca 2014 roku zaatakował go wraz ze swoimi kolegami pod striptiz klubem w St. Louis. Według niego to pochodzący z Dominikany Martinez był właśnie tym, który najbardziej go gnębił i uderzał pięścią w jego twarz. Mężczyzna tego dnia miał złamać kręgosłup i według niego zabiegi medyczne miały go kosztować ponad 100 tys. dolarów. Oskarża on także klub o to, że nie zapewnili swoim klientom wystarczająco dobrej ochrony. Nie stawia to Carlosa Martineza w dobrym świetle. Przecież wielu kibiców uwielbia go za to, że spędza z nimi dużo czasu wolnego. Jest także ciekawym miotaczem do oglądania : ma szybki fastball, a jego drugorzędne narzuty potrafią w locie drastycznie zmienić swoje położenie. Do tego wszystkiego dochodzi jego styl, czyli fioletowe włosy i tatuaże na ciele. Kibice go zatem uwielbiali. Jednak jeżeli te oskarżenia okażą się być prawdziwymi, miotacz może dramatycznie stracić rzeszę fanów. Według słów D'Angelo w napaści miał brać jeszcze udział nieżyjący już Oscar Taveras, który wtedy grał dla Cardinals tak jak Carlos Martinez. Pałkarz zginął w październiku 2014 roku w wieku 22 lat podczas wypadku samochodowego, który spowodował pod wpływem bardzo dużej ilości alkoholu. Był to najlepszy przyjaciel Carlosa, miotacz zatem bardzo przeżywał utratę Oscara. Zmienił on nawet nr na 18, aby uhonorować przyjaciela. Obaj pochodzili z Dominikany i byli obiecującymi prospektami w organizacji Cardinals. Carlos Martinez wyrastał na asa rotacji, ale teraz może go czekać kara. Niestety baseballiści z Dominikany często wydają się mieć problemy pozaboiskowe. Niedawno przecież pisałem o Miguelu Sano, który został oskarżony o napaść seksualną. To wydarzenie również miało mieć miejsce kilka lat temu. Dlaczego zatem dopiero teraz dowiadujemy się o tym wszystkim? Nie wiadomo co się stało i czy to jest prawdziwa historia. W przypadku Martineza warto jednak zaznaczyć, że w zeszłym roku dostał sporą podwyżkę, obecnie powinien być bogatszy niż wtedy. Pozatym D'Angelo mógł też nie chcieć powiedzieć o tym incydentie tuż po śmierci Taverasa. Na razie nie padły komentarze ze strony Martineza na temat tego zdarzenia. Jednak oprócz przygotowań do sezonu będzie teraz musiał mieć na głowie całą tą sytuację.

 Tylko zalogowani użytkownicy mogą brać udział w dyskusji na portalu mlb.com.pl. Zaloguj się