Trawa kusi oczy zielenią. Słońce świeci coraz mocniej. Kibice budzą się z zimowego letargu. Rozpoczęły się rozgrywki ligowe. Czy w tym roku Piraci znajdą się w gronie zespołów walczących o coś więcej niż 80 zwycięstw w sezonie? Nie szukajcie odpowiedzi w następnych akapitach.

Od czasu, gdy postawiłem kropkę w ostatnim zdaniu mojego poprzedniego tekstu, minęło kilka miesięcy. Piraci wtedy kończyli serię zwycięstw, która wlewała nadzieję na walkę o Postseason. Codziennie przeliczałem mecze, które pozostały do rozegrania i w wyobraźni niwelowałem straty do miejsca dającego coś więcej, niż pożegnanie z rozgrywkami po sezonie zasadniczym. Bezskutecznie. Uczucia i marzenia przegrywają w pojedynku z bezlitosną matematyką.

Ruchy kadrowe, jakie poczyniła organizacja Pirates, ukierunkowano na zmianę nazwisk widniejących nad numerami zawodników i żaden z transferów nie wzbudził sensacji. Można powtórzyć słynne „Kasa, misiu, kasa”. Piraci nie szastali pieniędzmi na prawo i lewo.

Od dawna zanosiło się na wymianę infielderów. Harrison i Mercer dusili się od kurzu, który całkiem nie opadł po odejściu McCutchena i Gerrita Cole’a. Na rynku można było znaleźć ekwiwalent i taką osobą jest Erik Gonzalez – człowiek, który nie wygrał rywalizacji z Lindorem, Ramirezem i Kipnisem w Cleveland. Kilka pierwszych odbić i akcji w defensywie wzbudza niepokój, lecz przypuszczam, że każdy kolejny mecz wleje w niego wewnętrzne przekonanie do własnych umiejętności i stanie się wystarczającym uzupełnieniem podstawowego składu ekipy z PNC Park.

Do innej kategorii zaliczam kontrakty, jakie parafowali Francisco Liriano i Melky Cabrera. Postawienie na weteranów nie wróży długoterminowych korzyści. Takie ruchy wykonuje się często, gdy szykuje się miejsce dla prospektów, a doświadczony zawodnik ma w razie potrzeby wykrzesać z siebie resztkę potencjału prezentowanego w najlepszych latach kariery. W przypadku Cabrery determinanta zatrudnienia go w Pittsburghu wynikała z przedłużającej się rehabilitacji Gregory’ego Polanco.

Następną parą kaloszy są Jordan Lyles i Lonnie Chisenhall. Włodarze organizacji Pirates oczekują od nich, by zaprezentowali pełnię swoich umiejętności, natomiast na drodze do spełnienia wymagań może stanąć kiepskie zdrowie. Lyles w ostatnich latach balansował pomiędzy rotacją starterów a bullpenem, a jego obecność w Pittsburghu musi zmobilizować Nicka Kinghama i Mitcha Kellera do wzmożenia starań o podstawowy skład. O piłkarzach podatnych na kontuzje zwykło się mówić się, że są ze szkła. Z jakiego tworzywa wykonano Chisenhalla? Zapolowy Pirates demonstrował nieraz poziom wystarczający, by na stałe zająć miejsce na prawym zapolu. Gdyby tylko ktoś chuchał i dmuchał, by nie zrobił sobie krzywdy. I co się stało? Tuż przed startem rozgrywek złamał palec u dłoni i dołączył do listy kontuzjowanych zawodników. Zdaje się, że w ostatnich latach mniej więcej tyle samo razy przekroczył próg gabinetu lekarskiego, co obiegł wszystkie bazy po wybitym home runie.

Rehabilitacja Polanco i kontuzja Chisenhalla sprawiły, że w załodze łajby pirackiej znalazło się miejsce dla J.B. Shucka. Jedyne co cieszy, że klub nie utonie pod ciężarem jego zarobków.

Piraci nie łowią dużych ryb, lecz zwykle zapychają sieci planktonem.

Czy w przeciętności można odnaleźć nadzieję na sukces? Wiele wskazuje, że Chris Archer stanie się osią, wokół której reszta miotaczy zacznie się obracać i przeistaczać się w gwiazdy. Taillon i Williams poczynili duży krok do przodu w tamtym roku, a jednocześnie obecność Archera zdjęła z nich część odpowiedzialności i presji. Do głosu zaczną dochodzić Nick Burdi i Mitch Keller mający być czołowymi postaciami drużyny w kolejnych latach. Gdy te puzzle zaczną pasować do siebie, Vazquez i Kela z pewnością zadbają o utrzymanie Piratów przy życiu w niejednym trudnym momencie.

Czy produkcja w ofensywie przekroczy oczekiwania? Przypuszczam, że w to wątpię. Co roku Josh Bell mierzy się z oczekiwaniami ekspertów, którzy kiedyś stawiali go w gronie przyszłych gwiazd na pozycji 1B. Jeśli Bell nie zdoła wygrać z samym sobą, to może nastąpi przebudzenie mocy Colina Morana? Bez zdrowych Marte i Polanco zapole Piratów zaczyna przypominać ściernisko. Uwielbiam patrzeć na Francisco Cervelliego biegającego pomiędzy bazami, sprawiającego wrażenie, jakby miał wypluć płuca i zostawić je przy trzeciej bazie. Niech mu tchu nie zabraknie.

A co czuje kibic Piratów u progu sezonu? Ekscytację, jak przed spotkaniem z ukochaną osobą, której nie widziało się przez kilka miesięcy, a wspomnienia o wspólnych chwilach uległy nieco zatarciu. Niepewność wynikającą z mało optymistycznych prognoz ekspertów. Wiarę, że walka do końca przyniesie sporo emocji. Baseball to sport, sport jest częścią życia, a w życiu liczy się czasem jedna duża wygrana, niż seria byle jakich spotkań o nic. Czekam na długą passę wygranych, jaka miała miejsce w ubiegłym roku. Perfekcyjny miesiąc, kiedy wszystko przekracza nasze oczekiwania, nieraz znaczy więcej, niż kilkadziesiąt szarych tygodni przeplatanych dobrymi i kiepskimi momentami.

Let’s go Bucs!

 

 

 

 Tylko zalogowani użytkownicy mogą brać udział w dyskusji na portalu mlb.com.pl. Zaloguj się


Guest

@schaduwkind W Pittsburghu chyba uznali, że nic więcej nie są w stanie z nim zrobić. Chłopak miał bardzo kiepskie starty, spalał się psychicznie.Na pewno ma wielki potencjał, ale Piraci potrzebowali doświadczonego startera i nie mogli dłużej czekać.

    4b0ac91b957b37700abc63b6d8077775

    Warto wspomnieć o Joe Musgrove, który zaczął solidnie: IP 15.1, ER 0, K 15. Pirates mogą sobie pluć w brodę w tym sezonie za wymianę Archera, Glasnow wszedł pięknie w sezon.

      Guest

      @Patrick Pikell Coś za coś - oddali Meadowsa do Rays za Archera i chyba przeliczyli się z Chisenhallem. Kontuzja Dickersona sprawiła, że Jason Martin dostał szansę. Jak wróci Polanco i Dickerson, to na zapolu będzie dobrze. Martwi dyspozycja Erika Gonzaleza, fatalna defensywa infielderów w kilku spotkaniach.

        Images?q=tbn:and9gcqrzmqe1bpkdmnqri fbbimfx5ojycje3kv2owrwwjqzrdzx5l9

        Pirates mają świetną grupkę miotaczy, jedną z najlepszych w NL, szkoda, że nie dodali więcej graczy ofensywnych. Taki Marwin Gonzalez by się im przydał. Teraz to zapolowi są na IL i widać, że nie ma dużego depthu.