Dzień z życia Bostończyka #8
Red Sox odnieśli kolejne zwycięstwo nad Texas Rangers.
We wczorajszym pojedynku obu drużyn, nie obfitującym w wiele hitów, ale mimo to bardzo ekscytującym, The Blue Crew ulegli gospodarzom 4-2.
Bohaterem dnia został niewątpliwie David Ortiz (2/4, 1 run, 3 RBI). To jego trzupunktowy blast w 8 zmianie przesądził, jak się później okazało, o wyniku. To, w tym przypadku muszę użyć tego określenia, dopiero drugi HR Big Papiego w tym sezonie. Jednak mam nadzieję, że teraz będzie juz pewniejszy siebie w następnych zagraniach, bo o motywację się nie boję. Cały stadion widział wczoraj sportową złość Papiego, gdy zaraz po uderzeniu piłki opuścił kij i patrzył jak odlatuje jakby z rezygnacją, a po okrzyku radości publiczności zobaczyliśmy starego Ortiza, wykonującego znak krzyża i bijącego się w pierś.
Co ciekawe, mimo małej ilości odbić ze strony obu drużyn, w meczu widzieliśmy aż 11 walk, z czego 7 w wykonaniu zawodników z Bostonu, a 6 z nich za sprawą starting pitchera gości Roberta Ross Jr. To zdecydowanie nie był jego dzień. Jednak solidną postawą w obronie koledzy uratowali go (i siebie przy okazji) od gorszego obrotu spraw, aplikując gospodarzom aż 3 Double Plays.
Dużo lepiej spisał się Jake Peavy, który wczorajszego wieczora w ciągu 6,2 inninga wyoutował 8 Teksańczyków. Oddał w tym czasie tylko 3 hity i jednego solo Home Runa którego zaaplikował Moreland.
Pierwsze punkty padły w 3 inningu, kiedy po odbiciu piłki przez Pedroie błąd popełnił, któżby inny, Robert Ross. Dzięki temu home plate zostało zdobyte przez Bradleya.
Następnie do głosu doszli Niebiescy. Po wyżej wspomnianym HR Morelanda (7inn) oraz runie Andrusa po SAC Alexa Riosa (8 inning) wyszli na prowadzenie 2 do jednego.
Wszystko było pięknie, ale właśnie tutaj dzieła zniszczenia dokonał Big Papi. Kto by się spodziewał, że po tak pasywnym pojedynku, bardziej skupionym na obronie niż ataku ktoś pokusi się o 3-run HR? Pewnie nikt, jednak ulubieniec wszystkich Bostończyków lubi zaskakiwać niedowiarków i łamać wszelkie ustalenia. Po raz kolejny, trudno zliczyć, i zapewne nie ostatni, uratował tyłki Skarpetom. Oczywiście nie byłoby to możliwe bez wcześniejszego zdobycia baz przez Bradley i Pedroia, którym również należą się brawa.
Przed nami seria z Yankees. Nie będą to łatwe pojedynki, lecz myślę, że Brodacze, którzy prezentują coraz lepszą grę, mają szansę ja wygrać. Ale jak to bywa w meczach z odwiecznym rywalem, szanse rozkładają się po równo. Tutaj nawet dyspozycja zespołów może nie mieć większego znaczenia, gdyż do tak ważnej walki nawet najsłabsi zawodnicy potrafią się zmobilizować i decydować o losach swojej drużyny. Początek pierwszego spotkania dziś w nocy o 01:05 czasu polskiego.
#Lets Go Red Sox!
Komentarze
Tylko zalogowani użytkownicy mogą brać udział w dyskusji na portalu mlb.com.pl. Zaloguj się
Let's Go Yankees !!!!!!!!!!!!!!!!
zobaczymy co Ellsbury pokaże, mam nadzieję że zagra dobrze, bo inaczej to czeka go ciężki weekend, bo ciśnienie z każdym meczem będzie rosło :)
jak zawsze pojawiają się kontrowersje :) http://espn.go.com/mlb/story/_/id/10765635/michael-pineda-new-york-yankees-says-substance-hand-vs-boston-red-sox-was-dirt
Ellsbury nawet nawet zagrał