Boston Red Sox najwyraźniej za nic wzięli porażkę w meczu otwarcia serii z Yankees. Wczorajsze spotkanie zakończyło się pewną wygraną gospodarzy 5-1.

Na pochwałę zasługuje przede wszystkim John Lackey, który wreszcie przełamał passę słabych występów Starter Pitcherów swojego zespołu. W ciągu okrągłych ośmiu rozegranych zmian wystrikeoutował aż jedenastu rywali, oddając jedynie 7 uderzeń i dopuszczając do jednego Runa. W tym meczu był prawie nie do przejścia, co z pewnością poprawiło humory wszystkim fanom podopiecznych Johna Farella. To była już trzecia wygraną Lackeya w tym sezonie, przy dwóch przegranych nie robi to zbyt wielkiego wrażenia, lecz, jeżeli jego forma się ustabilizuje na wczorajszym poziomie, możemy spodziewać się rychłego powiększenia różnicy W/L.

Niestety, dla New Yorku, po drugiej strony barykady nie było już tak kolorowo. Ci którzy śledzili wczorajsze spotkanie z pewnością wiedzą co mam na myśli. Oczywiście chodzi o startera gości Michaela Pinede. Miotacza widzieliśmy na boisku jedynie dwa inningi.

Jaki był tego powód?

Na pewno nie słaba gra, co prawda w pierwszej zmianie na dzień dobry oddał przeciwnikom dwa Runy, kiedy to Grady Sizemore (1/5, 1 run) oraz Pedey (2/5, 2 runy, 1 RBI) zdołali osiągnąć Home Plate, lecz to nie jest aż taka tragedia żeby trener o zdrowych zmysłach juz w drugim innie ściągał gracza z boiska.

Powodem było to samo co wywołało kontrowersje juz w pierwszym spotkaniu NYY vs BRS, czyli tajemnicza maź - przez niektórych zwana "błotem". Wtedy Pineda zdołał się wymigać od odpowiedzialności, gdyż w miedzyzmianie obmył ręce na których ową maź dostrzeżono. Tym razem został złapany na gorącym uczynku. Coach gospodarzy, John Farrel, po zauważenia oszustwa niezwłocznie poprosił sędziego o sprawdzenie Pitchera. 

Po obejrzeniu rękawicy i rąk, przyszła kolej na resztę ciała, i tutaj wyszło szydło z worka. Wystarczyło dotknięcie przez sędziego HP szyi Yankeesa i bez chwili zwłoki został on wyrzucony z placu gry.

Jaką historyjkę tym razem wymyślił nasz żartowniś? Okazuje się, że robił on to z troski o zdrowie innych zawodników! Nasz bohater, nie czując za dobrze piłki w pierwszej zmianie, postanowił wspomóc swój rzut, aby nikogo przez przypadek nie trafić :-).

Po zejściu Pinedy Skarpety jeszcze trzykrotnie zdołali zapunktować. Miało to miejsce w trzecim Inn. Kiedy czarodziejskim sposobem Mike Napoli wybił ground rule double. Sytuacja była o tyle zabawna, że Gardner próbując złapać piłkę minął się z nią i przez dobra chwilę chodził w kolko nie wiedząc co się stało. Sytuację wyjaśniła dopiero powtórka sędziowska. Dzięki temu Runa zaliczył, po raz kolejny tego dnia, Dustin Pedroia. Chwilę później błąd popelnił David Phelps i za sprawą Wild Pitch bazę domowa zdobywa Big Papi. Ostatni punkt dla Brodaczy zdobył w 8 zmianie Xander Bogaerts.

Jedynym zawodnikiem z Bronxu, któremu udało się obie wszystkie bazy był Carlos Beltran.

A morał tej bajki jest krótki, i niektórym znany, kto oszustwem się para ten zostanie złapany. I przy okazji na 10 meczy zawieszony :-).

Spotkanie to pokazało, że przy zgraniu obu formacji Red Sox, drużyna z Bostonu jest w stanie zdominować każdego przeciwnika, nawet silnych obecnie Bombersów. Oby tak dalej. Dzisiaj swój sprawdzian będzie musiał zaliczyć Doubront. Oby mu się udało. To z pewnością tchnie nowe siły w kolegów z rotacji i wreszcie wszyscy uwierzą w siebie. Tylko tego brakuje, bo dobra grę juz mamy.

 Tylko zalogowani użytkownicy mogą brać udział w dyskusji na portalu mlb.com.pl. Zaloguj się