Boston Red Sox pokonali na Fenway Park 6 do 1 St. Louis Cardinals, dzięki czemu zdobyli upragnione World Series, zwyciężając w serii finałowej best of seves 4 do 2. Dla Skarpet była to już trzecia wygrana w przeciągu ostatnich dziesięciu lat, ale trzeba przyznać, że dzisiejszy sukces drużynie prowadzonej przez trenera Johna Farrella smakuje wyjątkowo z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że ekipa z Bostonu mogła fetować swoje zwycięstwo na własnym obiekcie, co przydarzyło jej się po raz ostatni w 1918 roku. Po drugie Red Sox podnieśli się po nie najlepszych ostatnich sezonach, w trakcie których drużyna naszpikowana gwiazdami cały czas zawodziła nadzieje swoich kibiców. Punktem kulminacyjnym niemocy Skarpet były rozgrywki 2012, w trakcie których ekipa z Bostonu sięgnęła dna zaliczając jedynie 69 zwycięstw. Wreszcie po trzecie zwycięstwo Red Sox było ważne dla całego miasta, a nie tylko dla kibiców drużyny z Feway Park, ponieważ do dzisiaj w Bostonie pamięta się o ofiarach zamachu bombowego, do którego doszło w trakcie tegorocznego maratonu, o czym zresztą świadczy napis na środku boiska „B Strong”.

Red Sox wygrali, ale początek spotkania nie należał do najlepszych w ich wykonaniu, ponieważ na początku drugiej zmiany przeciwnicy obsadzili dwie pierwsze bazy po zagraniach Allena Craiga oraz Yadiera Molina. John Lackey zdołał wyautować Matta Adamsa oraz Davida Freesa, ale później zaliczył wild pitch i przeciwnicy przesunęli na trzecią i drugą bazę. Lackey wyratował się jednak z opresji zaliczając w decydującym momencie strikeaut, a jego ofiarą padł Jon Jay. Red Sox drugi inning rozpoczęli podobnie jak Cardinals, po tym jak na bazy weszli Jonny Gomes oraz Shane Victorino. Starter ekipy z St. Louis - Michael Wacha wytrzymał jednak tym razem ciśnienie autując kolejno Xandera Bogaertsa, Stephena Drew oraz Davida Rossa. W kolejnym inningu Skarpety ponownie przycisnęły po tym jak Jacoby Ellsbury zaliczył single, a chwile później po aucie Dustina Pedroi były już na drugiej bazie. Wacha wolał nie ryzykować i przepuścił przez intentional walk Davida Ortiza na pierwszą bazę, autujac następnie Mike Napoli poprzez strikeaut. Sytuacja wydawała się opanowana, ale Wacha nie potrafił opanować emocji trafiając piłką Gomesa. Do kija następnie podszedł Victorino, który poderwał do góry całe Fenway Park, po tym jak zaliczył trzypunktowe double, wyprowadzając tym samym swój zespół na prowadzenie.

W czwartej zmianie Cardinals znowu doszli do drugiej bazy, ale ponownie Lackey opanował sytuację wychodząc obronną ręką z tej opresji. Gracze Red Sox z kolei od razu poszli za ciosem wychodząc na początku czwartej zmiany na prowadzenie 4 do 0 po solo home runie Stephena Drew. Wacha ciągle zawodził pozwalając wybić double Jacoby Ellsbury, a chwile później przepuścił tradycyjnie Big Papiego na pierwszą bazę. Na boisku w miejsce Wachy pojawił się wtedy kolejny starter Lance Lynn, ale nie zaprezentował się o wiele lepiej od poprzednika pozwalając od razu na punktowe single Napoliemu. Kolejny pałkarz Jonny Gomes zapełnił wszystkie bazy po walk, a Victorino ponownie nie zawiódł zaliczając single, po którym jego zespół wyszedł na prowadzenie 6 do 0. Victorino został tym samym dopiero trzecim zawodnikiem w historii World Series, który zaliczył dwa udane zagrania podczas jednego meczu w sytuacji, w której jego partnerzy z drużyny obsadzili wszystkie bazy.

Cardinals próbowali jeszcze wałczyć w piątym inningu, kiedy doszli nawet do trzeciej bazy, ale w decydującym momencie jak zwykle Lackey okazał się dla nich zbyt dobry. Pitcher Red Sox spuścił z tonu dopiero w siódmej zmianie, kiedy to oddał jeden punkt po single Carlosa Beltrana i pozwolił zapełnić rywalom wszystkie bazy. Na jego szczęście reliever – Junichi Tazawa uratował go z opresji autujac w decydującym momencie Allena Craiga. Ósma i dziewiąta zmiana były już bez historii, ponieważ przeciwnicy wydawali się już być pogodzeni ze swoim losem, co nie zmienia faktu, że Koji Uehara tradycyjnie w ostatniej zmianie był niezawodny i to do niego należał zaszczyt zaliczenia decydującego autu w tym spotkaniu. Uehara autując poprzez strikeaut Matta Carpentera został dopiero pierwszym japońskim miotaczem, który zaliczył decydujący aut w rywalizacji World Series. Nagrodę MVP finałów oczywiście zdobył niezawodny David Ortiz, ale słowa uznania należą się także trenerowi Johnowi Farrellowi, który wygrał World Series już w pierwszym roku swojej pracy ze Skarpetami.

Po ostatnim decydującym aucie na stadionie zapanowała prawdziwa euforia, którą najlepiej obrazują słowa Jonny Gomesa, który często śmieje się z tego, że kiedy ludzie pytają się go o to gdzie pracuje ten odpowiada, że w muzeum ze względu na historię Fenway Park. Gomes po meczu stwierdził, że po zakończeniu meczu mury tego wiekowego już stadionu dosłownie ożyły i jest to uczucie, którego nie zapomni do końca swojego życia.  


Zawodnik dnia: Shane Victorino – Boston Red Sox

Zapolowy do momentu rozegrania dzisiejszego spotkania finałów nie mógł zaliczyć do najlepszych w swoim wykonaniu, ponieważ nie dawał on praktycznie żadnego wsparcia drużynie w ataku na boisku. Victorino w poprzednich swoich występach nie zaliczył ani jednego udanego zagrania w ofensywie (0 z 10), dodatkowo opuszczając dwa ostatnie mecze z powodu kontuzji pleców. Dzisiaj jednak zawodnik pochodzący z Hawajów nie zawiódł zaufania trenera Skarpet – Johna Farrella, który ponownie wstawił go do pierwszego składu swojej drużyny. Victorino zaliczył dzisiaj 2 z 3 uderzeń, dodatkowo zdobywając jeszcze jedną bazę po walk, co przełożyło się na 4 RBI’s. Zapolowy zaliczył najważniejsze zagranie meczu wybijając trzypunktowe double w trzeciej zmianie, którym otworzył wynik rywalizacji i przełamał przeciwników. Gdyby tego było mało Victorino w czwartym inningu dołożył jeszcze punktowe single, wyprowadzając swoją drużynę na sześciopunktowe prowadzenie. Jak widać Victorino jest specjalistą od ważnych zagrań, ponieważ zdążył on już w tych playoffs podczas ALCS pogrążyć Detroit Tigers grand slamem.

 

Most Valuable Papi: David Ortiz – Boston Red Sox

Czasami nominacje do nagród MVP mogą budzić kontrowersje, ale nie tym razem. Big Papi był tak dobry, że trakcie dzisiejszego pojedynku gracze Cardinals doszli do wniosku, że po prostu nie ma już sensu dawać mu szansy na zaliczenie odbicia i lepiej go przepuszczać na pierwszą bazę za pomocą intentional ball. Trudno się zresztą temu dziwić, skoro zawodnik na 25 podejść do kija podczas Wrold Series aż 19 razy wszedł na bazę, co jest drugim najlepszym osiągnięciem w historii MLB. Lepszy od Big Papiego w tej kategorii jest jedynie Barry Bonds, który w sezonie 2002 aż 22 razy zameldował się na pierwszej bazie. Statystyki Ortiza z tych finałów wyglądają naprawdę niesamowicie, ponieważ zaliczył on 11 z 16 odbić ( średnia 0.688 uderzenia na mecz), zdobył osiem baz po walk, a jego OPS wyniosło niewiarygodne 1.948. Dodatkowo Papi zapisał w swoim dorobku 2 HR oraz 6 RBI’s, nie wspominając już o tym, że w pierwszym spotkaniu finałowym Carlos Beltran obrabował go z grand slama. Pozostali zawodnicy Red Sox w finałach wybijali piłkę ze średnią 0.169 uderzenia na mecz i już wiemy, dzięki komu kibice z Fenway Park mogą świętować tytuł mistrzowski. Ortiz odbierając dzisiejszą nagrodę w wieku 37 lat i 346 dni został trzecim najstarszym zawodnikiem w historii MLB, który może pochwalić się tym wyróżnieniem, a wyprzedzają go jedynie Willi Stargell oraz Randy Johnson. Big Papi, który powoli zmienia już swój pseudonim na Grand Papi ciągle nie odpuszcza, po raz kolejny udowadniając, że jest najlepszym DH w historii MLB.


Wyniki dzisiejszych spotkań:

WORLD SERIES
FINAL 1 2 3 4 5 6 7 8 9 R H E
St. Louis (2-4) 0 0 0 0 0 0 1 0 0 1 9 1
Boston (4-2)« 0 0 3 3 0 0 0 0 x 6 8 1
W: J. Lackey (3-1) L: M. Wacha (4-1)
HR: STL - None   BOS - S. Drew (1)


 Tylko zalogowani użytkownicy mogą brać udział w dyskusji na portalu mlb.com.pl. Zaloguj się